Rozpoczęcie roku szkolnego już za nami. Powoli przyzwyczajamy się do nowego układu dnia, w którym pojawia się szkoła. W tym też czasie uczniowie „Herberta” tradycyjnie wybrali się na wrześniowe, tygodniowe spotkanie z Tatrami. Na ten wyjazd nikogo nie trzeba zachęcać.
Po dwunastogodzinnej podróży autokarem, wczesnym rankiem przyjechaliśmy do Zakopanego, gdzie szybko zakwaterowaliśmy się w pensjonacie. Wykorzystując ładną pogodę udaliśmy się na pierwszy spacer, którego celem był oczywiście najbardziej znany zakopiański deptak – Krupówki. Aby tam dojść przeszliśmy przez Antałówkę skąd rozpościerał się piękny widok na pasmo tatrzańskie i położone poniżej Zakopane. Na Krupówkach każdy mógł spędzić czas obcując z typową kulturą góralską.
Kolejne dni naszego pobytu w Tatrach to oczywiście bezpośrednie spotkanie z górami i wyjścia na szlaki turystyczne. Dzień pierwszy: Czarny Staw Gąsienicowy. Piękna, urozmaicona trasa z dłuższym pobytem w schronisku Murowaniec, gdzie przeczekać musieliśmy chwilowe opady deszczu. A potem zaskakująca, słoneczna pogoda i nagroda w postaci widoku masywu Kościelca ,czy też fragmentów Orlej Perci okalającej Czarny Staw.
Pogoda to kluczowe słowo podczas pobytu w górach. Umiejętność dostosowywania planów do jej warunków to podstawa bezpiecznej wycieczki.
Dlatego też dzień drugi naszej wycieczki to zajęcia integracyjne w pensjonacie: gra w piłkarzyki, turniej tenisa stołowego i gry karciane. Załamanie pogody, spadek temperatury i opady deszczu, a w szczytowych partiach śniegu, to wystarczające argumenty by spędzić czas na miejscu. Wykorzystaliśmy go też na wyleczenie drobnych otarć , czy też objawów przeziębienia.
Dzień następny to kolejna zmiana warunków pogodowych. Tym razem wersja optymistyczna, bo przywitało nas słońce o poranku, a na szczytach Tatr biała pierzynka śniegowa. Zupełne zaskoczenie. Decyzją kierownictwa wycieczki uruchomiliśmy nasz autokar i udaliśmy się do Łysej Polany, a stamtąd asfaltowym traktem w stronę Morskiego Oka. Od wodospadu Wodogrzmoty Mickiewicza obraliśmy kierunek na najpiękniejszą dolinę tatrzańską – Dolinę Pięciu Stawów. Po drodze chwila schłodzenia przy wodospadzie Siklawa i obowiązkowa sesja fotograficzna. A potem nagroda w postaci panoramy całej doliny i okalających szczytów. Dla nas to jednak było za mało i po dłuższym odpoczynku w schronisku przeszliśmy przez Świstową Czubę do mekki tradycyjnego turysty – Morskiego Oka. Tam napawaliśmy wzrok wielością barw, od białych ośnieżonych szczytów, przez szare żleby i piargi, po zieleń lasu i błękit jeziora.
Niestety przeplatanka pogodowa nie opuściła nas kolejnego dnia. Chłodny poranek nie zapowiadał niczego złego, dlatego też plan na ten dzień przewidywał wejście na Giewont i Kopę Kondracką. Wszystko odbywało się zgodnie z planem aż do schroniska na Hali Kondratowej, gdzie zaskoczył nas deszcz. Musieliśmy zweryfikować nasze plany i powrócić na kwaterę.
Prognoza pogody na dzień następny była już bardzo optymistyczna. Dlatego też wczesnym rankiem całą grupa wybraliśmy się na wycieczkę autokarową na Słowację. Godzinna podróż pozwoliła nam na zobaczenie wielkości Tatr, których zdecydowanie większa część znajduje się po stronie naszego południowego sąsiada. Zatrzymaliśmy się w Szczyrbskim Plesie skąd odbyliśmy ośmiogodzinną wycieczkę na Rysy. Długa, mozolna wspinaczka bez większych utrudnień na trasie. Po drodze zatrzymaliśmy się w najwyżej położonym schronisku w Tatrach –2250 m n.p.m., gdzie raczyliśmy się smakowitą herbatą. Sam szczyt oblegany był przez turystów z różnych krajów. Wspaniała nagroda za nasz wysiłek to panorama całych Tatr.
Szlaki górskie przetarte. W drodze powrotnej do domu na naszej trasie nie mogło zabraknąć Krakowa. Kilka godzin spędzonych w tym mieście to niewiele czasu, ale wystarczyło by zwiedzić Wawel, Stare Miasto a także krakowski Kazimierz, gdzie czas zatrzymał się w klimacie lat 30-ych XX wieku.
I tak kolejne spotkanie z Tatrami dobiegło końca. Tak jak w roku ubiegłym mówimy: do zobaczenia za rok. Dziś jeszcze dodajemy: i Ty możesz do nas dołączyć, do nas miłośników tatrzańskich wędrówek.